Pogoda nie dopisuje. Wiatr, deszcz i spadające liście wokół pod naszymi nogami. Po raz kolejny pokonujemy cmentarna alejkę, by wśród nie znanych grób znaleźć wyszukiwany.
Ks. Jan Siemiec 1846 +1919. Kapłan, który pokochał ludzi. Mając wielkie serce zwłaszcza dla opuszczonej młodzieży. Uprzątamy liście, porządkujemy wokół grobu. Ks. Siemiec żyje w gwarzy Bursy, w uśmiechu chłopaków mieszkającym w miejscu, które chciał by było dla nich miejscem na ziemi, gdzie wychowawcy są pośród nich w ich troskach i kłopotach, w radościach. Wszędzie ich pełno. Na sali gimnastycznej, stołówce pokoju cichej nauki i .... kaplicy, gdzie wśród żaru młodzieńczej modlitwy odnajdują niejednokrotnie drogę niczym syn marnotrawny do domu swego ojca. Ostatnie spojrzenie na cmentarz. Odchodzimy pełni wdzięczności za nasza Bursę, w której Salezjanie i wychowawcy mogą realizować system prewencyjny. I to wszystko dzięki skromnemu kapłanowi, który ukochał młodzież, młodzież jego wyrażając to w opiece nad grobem, płomieniem znicza i modlitwa w jego intencji. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie...